Miłorząb japoński, a więc słynny Ginkgo Biloba nazywany jest w Azji boskim drzewem życia. Nie bez powodu tak jest. Miłorząb to pożądany i rozpowszechniony składnik przede wszystkim dermokosmetyków rekomendowanym skórom wrażliwym i naczynkowym. Jest wyposażony w liczną grupę flawonoidów o wielokierunkowym działaniu. Wychwytują one wolne rodniki i zapobiegają szkodom, jakie wywołuje m.in. promieniowanie ultrafioletowe. Wzmacniają układ mikrokrążenia i system naczyń krwionośnych. Miłorząb japoński nierzadko występuje w preparatach przeznaczonych do profilaktyki i terapii przeciwstarzeniowej. Ma wpływ na zwiększenie syntezy fibroblastów i zwiększenia tym samym ilości kolagenu w skórze. Znacząco wzmacnia także tkankę łączną. Przekłada się to na opóźnianie procesów starzenia i zachowanie młodego wyglądu skóry. Miłorząb japoński jest też spotykany w kremach i balsamach do ciała wspomagających redukcję cellulitu ze względu na zdolność do stymulowania procesu rozkładania komórek tłuszczowych.
Obydwa kremy przypadły mi do gustu. Resveraderm ma konsystencję gęstego jogurtu, jest lepki, ale dobrze się wchłania i to uczucie lepkości dość szybko mija.
Ten zestaw jest absolutnym hitem. Zmiękcza, nawilża, napina, rozjaśnia. Pachnie przyjemnie cytrusowo, delikatnie. Krem nadaje się bardzo dobrze pod makijaż.
To jest świetny zestaw, serum- wiadomo cudowny produkt, używam od kilku lat i wciąż się nim zachwycam. Do tego krem - najpierw miałam próbkę i zdecydowałam się na zakup pełnego opakowania, czego nie żałuję. Rozświetla cienie, napręża i nawilża skórę pod oczami. Przyznam, że z wielu produktów pod oczy Sesdermy ten jest moim ulubionym produktem.